Przez całą książkę śmiałam się pod nosem, a czasami głośniej. A wszystko to dzięki geniuszowi Terry'ego Pratcheta. Cała książka pełna była ironii i podstępnego śmiania się ze współczesnego świata. Zdecydowanie pasuje mi ten typ fantastyki.
Podstawowa zaleta: najlepszą postacią, na pojawienie się której wyczekiwałam podczas czytania „Koloru Magii”, była Śmierć. Był on zdecydowanie inteligentnym i oryginalnym bohaterem.
Podstawowa wada: Akcja jest z zamysłem przeplatana innymi wątkami, ale czasami naprawdę nie mogłam się odnaleźć.
Podsumowując, chętnie będę kontynuować przygodę w Świecie Dysku, ze względu na osobliwy sposób pisania i aby znowu spotkać Śmierć na kartach powieści.
Recenzja bierze udział w konkursie: http://www.koobe.pl/121,a,konkurs-dla-blogerow.htm
Jestem trochę oczarowana. A to wszystko za sprawą niesamowitej dokładności opisu całego świata przedstawionego w książce. Gdy ją czytałam, czułam że właściwie jestem pośród bohaterów. Ale był to niesamowicie nudny świat i niemiło było przebywać z pustą panną Łęcką i rozchwianym emocjonalnie Wokulskim. Nie trafiła do mnie ta książka zapewne z powodu mojego braku zainteresowania handlem z cesarstwem oraz nieznajomości tak sławnego skrzypka jak Molinari. Może dla ludzi współcześnie żyjących autorowi była to ciekawa i interesująca książka, ale mnie tylko przeraziła tam bierność szlachty i ich bezczynność.
Recenzja bierze idział w konkursie: http://www.koobe.pl/121,a,konkurs-dla-blogerow.htm
Jestem szczerze zawiedziona tą książką. Należę do wielkich fanów Canavan ale nawet ja, która bezkrytycznie podchodzie do książek- tak z założenia- tym razem widzę błędy.
Po pierwsze: Lorkin – fajnie że ma swoją miłość i nowych przyjaciół, ale syn samotnej matki na pewno będzie z nią emocjonalnie związany (nie zależnie od wieku), a on najchętniej wykiwał by ją aby nie wchodziła w drogę Zdrajcom... Uważam że tak po prostu nie zachowują się dojrzali ludzie.
Po drugie: bitwa końcowa... chyba nawet się nie zaczęła, była taka łatwa i szybka. Źli ugięli się pod naporem dobra.... Chyba spodziewałam się czegoś epickiego jak w Wielkim Mistrzu, za dużo sobie wyobrażałam.
Po trzecie: brak Sonei – została zepchnięta na dalszy plan, a szkoda bo wątki dotyczące jej mogły być świetne! A poza tym jej ufność synowi i to że dała sobą pomiatać to przesada– a przecież umie i walczyć i być niepokorna.
Każdy już wkręcony w ten świat powinien przeczytać „Królową zdrajców” aby zobaczyć jak świetna była pierwsza trylogia.
Podstawowe plusy: miejsce akcji i wszystko co dzieje się do momentu bitwy było interesujące. Zastanawiało mnie jak autor opisze krainę i panujące w niej obyczaje. Halt jak zawsze mnie nie zawiódł.
Minusy: kreacje Alyss i Evanlyn były słabe i ich zachowanie było przewidywalne.
Ale największym rozczarowaniem była bitwa końcowa która właściwie nie została opisana, a przecież Flanagan umie przenieść nas dosłownie w wir walki!
Moja ocena: 3/5 z sentymentu, dla krainy i Halta
Jak sam tytuł wskazuje będzie bitwa - i uważam że całkiem nieźle opisana. Myślę, że to jedna z najlepszych walk w Zwiadowcach, patrząc ogółem na wszystkie części.
Jak zawsze cieszyłam się gdy na kartkach pojawiał się Halt - najbardziej charakterystyczny i barwny bohater wykreowany przez Johna Flanagana.
Zwiadowcy tom 11 „Zaginione historie” - zbiór opowiadań
Byłam sceptycznie nastawiona do tej książki. No bo co można jeszcze napisać w jedenastym tomie? Przecież dziesiąty był pełny rozczarowań.
Ale jednak nie było tak źle. Najpierw zaintrygowała mnie pierwsza historia – miłe zaskoczenie! Lecz potem przyszła opowieść o tym jak to Will szuka swojego psa – Ebony, który został porwany. Mało tego że rusza na jego poszukiwania ze swoją narzeczoną, bo jak się dowiadujemy, zwiadowca sam psa znaleźć nie umie, to co najgorsze, odbicie go z rąk porywaczy też nie wyszłoby się bez pomocy innych.
Jednak brnęłam dalej i zostałam nagrodzona. Następne historie były w klimacie pierwszych powieści „Zwiadowców” i to bardzo przypadło mi do gustu. Może nie były to arcydzieła, ale pokazywały, że nawet w Regmont można zaskoczyć zwiadowcę.
Mimo, że łatwo znaleźć wady – naciągane wątki, przesładzanie, dobrze się czytało „Zaginione Historie”. Nie spodziewałam się wiele, przecież, zasadniczo ta książka nie ma głównego wątku, ale jednak dobrze się czytało o bohaterach których się lubi (lub nie) i zna.
Recenzja bierze udział w konkursie 802% normy (http://www.koobe.pl/121,a,konkurs-dla-blogerow.htm)
Niezbyt entuzjastycznie jestem nastawiona do tej książki, a właśnie ją skończyłam. Autorka jest świetna w przeciąganiu akcji, retardacji – szczególnie w pierwszych dwóch tomach. W tym nie zanudzała od samego początku, tylko dopiero po ciekawym wstępie. Czułam, że czytam jakieś kartki które wsadzono tu aby wypchać lukę w numeracji stron.
Ale gdy skupimy się na tych ciekawych momentach – to jestem usatysfakcjonowana. Oczywiście z gracją prowadzony wątek miłosny był czasami przyćmiewany innymi, ponieważ każdy kocha się w księżniczce... Ale to się ta wytrzymać. Uważam, że ciekawie wykreowana została główna bohaterka, nawet nie podejrzewa się jej że jest rozkapryszona, czy egoistyczna. Jest uparta, ale dzięki temu nie ulega wielu ze swoich doradców.
Tak a więc gdyby skrócić tę książkę była by o wiele lepsza, ale i tę długą da się przeczytać i wciągnąć się w świat Siedmiu Królestw. Szkoda tylko, że autorka nie zrobiła z tego trylogii i już wydawany jest czwarty tom, który zmieścił by się w tym trzecim.
Uwaga! Jeżeli zwątpisz przed połową książki stracisz więcej niż myślisz!
Naprawdę przez pierwszą połowę książki czytasz z nadzieją że już na następnej stronie pojawi się... no właśnie co? Coś innego od wprowadzania w sytuację i przygotowywania czytelnika do kluczowych wydarzeń. Tak jest.
Ale jak wytrwasz (jak ja na przykład, doświadczona pierwszą częścią) to nie pożałujesz. Mimo że główną bohaterkę można uznać za typową księżniczkę to ja jej kibicuję, przecież niełatwo jest być z dala od domu, bez wcześniejszego przystosowania do długich wypadów (np. półrocznych). Romantyzmu nie zabraknie, mogę zapewnić.
Ale dlaczego tak bardzo podobała mi się ta książka? Ponieważ uwielbiam fantasy! Wiec polecam każdemu kto też gustuje w tym rodzaju literatury, lecz starsi nie koniecznie będą usatysfakcjonowani, ostrzegam.